Miazio Miazio
3144
BLOG

3 mity nowoczesnej armii

Miazio Miazio Polityka Obserwuj notkę 100

Na łamach prasy coraz częściej pojawiają się informacje o stanie polskiej armii. Zdawkowość informacji i tendencja do pisania „ku pokrzepieniu serc” sprawiają, że do opinii publicznej nie docierają podstawowe często informacje pozwalające ocenić stan naszego bezpieczeństwa. Temat jest szeroki i mocno specjalistyczny więc pozwoliłem sobie wybrać i opisać trzy najważniejsze mity dotyczące stanu naszej armii i jej planów modernizacyjnych.

1. Słaby punkt Jastrzębi

Teksty mówiące o sile i nowoczesności polskiej armii najczęściej ilustrowane są zdjęciami polskich F-16 Jastrząb. Te wciąż nowoczesne samoloty maja jednak w polskich warunkach bardzo istotną słabość, która stawia pod znakiem zapytania ich przydatność w pełnoskalowym konflikcie z Rosją. Chodzi o łatwość zniszczenia Jastrzębi na lotniskach. Polska posiada obecnie dwie bazy lotnicze przystosowane do stacjonowania samolotów F-16: Łask pod Łodzią i Krzesiny pod Poznaniem. Obie bazy oddalone są ok. 300 km od granic Obwodu Kaliningradzkiego, a więc są w zasięgu nie tylko rosyjskich rakiet dalekiego zasięgu ale nawet taktycznych Iskanderów. Rosjanom wystarczą więc zaledwie dwie rakiety by uniemożliwić start naszym F-16 i w ten sposób całkowicie wykluczyć je z dalszej walki. W podobny sposób Rosjanie mogą uziemić wszelkie typy samolotów we wszystkich 10 bazach lotnictwa wojskowego w Polsce. W tych warunkach warto zastanowić się nad sensem inwestowania w lotnictwo bojowe w Polsce zanim nie stworzymy skutecznego systemu obrony przeciwrakietowej. Nie jest to jednak zadanie proste.

2. Dziurawa tarcza

Największym wydatkiem w planie modernizacji Wojska Polskiego jest zakup systemów obrony powietrznej określanych mianem „Tarcza Polski”. Obecnie rozpoczęły się procedury wyboru najważniejszego ich komponentu czyli systemów przeciwlotniczych średniego zasięgu. Kosztem ok. 15 mld złotych zakupimy 6 baterii rakiet, które będą chronić najważniejsze fragmenty polskiego terytorium przed atakami lotnictwa, pocisków manewrujących, bezpilotowców i rakiet balistycznych krótkiego zasięgu. Broń ta jest oczywiści bardzo potrzebna polskiej armii, trzeba jednak mieć świadomość jej ograniczeń. Po pierwsze rakiety, które kupimy będą mogły zwalczać samoloty na dystansach do 100 km, a rakiety balistyczne w odległości poniżej 20 km. Oznacza to, że samoloty będziemy mogli zwalczać na obszarze ok. 60% terytorium Polski, natomiast przed rakietami balistycznymi zabezpieczymy ledwie … 2% naszego terytorium. Co gorsza, rakiety które chcemy kupić są kompletnie bezbronne wobec rakiet balistycznych średniego i dalekiego zasięgu. Rakiety te lecąc dłużej po torze balistycznym rozpędzają się do dużo większych prędkości co skutecznie zabezpiecza je przed atakiem antyrakiet średniego zasięgu, które planujemy kupić. Skoro więc Rosja posiada ponad tysiąc rakiet dalekiego zasięgu, w tym bardzo nowoczesne rakiety Topol M, to trzeba mieć świadomość, że nawet po zakupieniu nowych rakiet przeciwlotniczych nie
będziemy w stanie obronić się przed rosyjskim atakiem rakietowym.

Pewną poprawę tej sytuacji przyniesie zainstalowanie w Polsce elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej czyli rakiet SM-3IIA. Niestety, pomimo tego że rakiety te mają zdolność zwalczania wszystkich rodzajów rakiet balistycznych to z polskiego punktu widzenia posiadają one także istotne wady. Po pierwsze w Polsce zajdzie
się zaledwie 10 rakiet tego typu więc nie obronią nas przez zmasowanym atakiem, po drugie rakiety te maja w pierwszej kolejności bronić przed atakiem terytorium USA i Izraela, a dopiero w trzeciej kolejności Polskę i inne kraje europejskie i w końcu po trzecie decyzja o wystrzeleniu rakiet będzie podejmowana wyłącznie przez czynniki amerykańskie. W tej sytuacji amerykańskie rakiety w Polsce można traktować jedynie jako uzupełnienie naszych własnych zdolności antyrakietowych, a nie ich kluczowy element. Jakby więc nie patrzeć, tarcza, choć istotnie zwiększy nasz potencjał obronny, to nie wyeliminuje zagrożenia ze strony rosyjskich rakiet.

 

3. Mityczne drony


 W ramach reakcji na rosyjską agresję na Ukrainę polski MON podjął decyzję o znacznym przyśpieszeniu zakupu
12 dużych dronów mogących wypełniać zadania uderzeniowe. Decyzja ta na pewno zwiększy potencjał polskiej armii jednak nadzieje związane z tym zakupem wydają się mocno przesadzone. Przede wszystkim trzeba sobie zdać sprawę, że liczne pozytywne doświadczenia z dronami w Afganistanie mają małe szanse na powtórzenie się w wojnie przeciwko wrogowi wyposażonemu w zaawansowane systemy przeciwlotnicze. Najpopularniejszy
dziś dron uderzeniowy, amerykański MQ-1 Predator bardziej bowiem przypominają motoszybowiec niż samolot bojowy: posiada wąskie i długie na 15 m skrzydła, masę własną 500kg, klasyczny silnik spalinowy i prędkość przelotową na poziomie ledwie …130 km/h. Samolot o tych parametrach nie jest w stanie przetrwać na spółczesnym polu walki. Dowiedli tego już w 1999 r. Serbowie zestrzeliwując dwa amerykańskie Predatory przy
użyciu naramiennych wyrzutni rakiet Strieła. Wydaje się, że dużo większe szanse na przetrwanie będą miały małe, a wiec trudniejsze do zauważenia na radarach, bezpilotowce rozpoznawcze napędzane silnikami elektrycznymi, które emitują niewielką ilość ciepła i hałasu. Takie drony produkuje już wiele przedsiębiorstw, w tym polska firma WB Electronic. Natomiast co do dronów uderzeniowych z prawdziwego zdarzenia to są
one dopiero we wstępnych próbach i musi upłynąć jeszcze wiele lat by takie konstrukcje jak amerykański X-47B czy francuski Neuron były gotowe do służby.

Skoro więc nie obronią nas ani drony, ani myśliwce, ani nawet rakiety przeciwlotnicze to co ma nam pomóc? Jest
na to pewna sprawdzona odpowiedz, ale o tym napisze w następnej notatece.



 

 



 

Miazio
O mnie Miazio

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka